Mazury (DAY 2)

Już po drugim dniu pobytu tutaj dochodzę do wniosku, że nic tak bardzo nie uspokaja jak właśnie mazurskie widoki! Ten moment kiedy siedzisz na wysokiej "swojskiej" i prowizorycznej huśtawce oraz patrzysz na delikatne fale na jeziorze... Nie da się tego opisać słowami! To coś czego mi było trzeba.

Od rana siedzieliśmy na kocu rozmawiając oraz...

... grając w konikowe memory!

To chyba ulubiona gra Livi! Wbrew pozorom nie jest wcale taka łatwa :)

Nie obyło się bez zbierania kwiatków, a słońce pięknie świeciło (wbrew prognozom pogody!) Cyknęłam tylko kilka zdjęć, ponieważ potem zasnęłam na jakieś 3 godziny na kocu! Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak to się stało! :)

Wieczorem poszliśmy na kolację do hotelowej restauracjii (na ten moment okazała się być najlepsza z jaką mieliśmy tutaj do czynienia!)

Czekaliśmy dosyć długo, ale naprawdę było warto! Zamówiłam cudowne danie, na które przepis ukaże się na blogu niedługo (być może trochę zmodyfikowany!)

Nie obyło się również bez szybkiego spaceru na pomost by zobaczyć wieczorne niebo. Podobno kiedy jest różowe- znaczy to, że pogoda jutrzejszego dnia będzie udana... Zobaczymy :)

Ahh... niebo odbijające się w tafli wody! To chyba mój ulubiony widok... Jak już zresztą mówiłam przy okazji postów o Teneryfie :)

Do akcji wkroczyła mała modelka- to chyba jedyne dziecko w tym towarzystwie, które naprawdę kocha pozować!

To mój "drugi" fotograf, haha! Felicia wszędzie biega z aparatem i robi zdjęcia wszystkim i wszystkiemu co się da! Ahh, moja krew :)

Klasyczna minka do zdjęcia w wykonaniu Livi!

Na koniec przyszedł czas na deser! Szarlotka na ciepło z gałką lodów i bitą śmietaną- niebo w gębie!

Nieopadal naszego stolika znaleźliśmy "stałego bywalca"! Ogółem mam problem z pająkami, jednakże wbrew swoim przekonaniom- tym razem podeszłam do tego ze spokojem. Opłaciło się.

Nie wierzę, że za 4 dni wylatujemy do Francji, jej!